Tak się zastanawiam. Czy ktoś komuś dał prawo zabijania drugiego człowieka? Włożył mu w dłoń biały papier z zezwoleniem na ten czyn? Nie, tak to chyba nie funkcjonuje. Jednak ja zastanawiam się nad tym czy sam jestem w stanie kogoś zabić. Wymierzyć lufę broni w czyjąś skroń, patrząc mu prosto w oczy, oddać strzał. Wracając do początku nikt nie ma prawa zabijać. Jeden wyjątek - kara śmierci. O tym może kiedyś. Pomijając ten wypadek uważam, że drugi człowiek nie ma prawa w ten sposób wymierzać sprawiedliwości. Trzeba zdać sobie sprawę jak wysoką wartość ma życie. Cholera, przecież to wszystko co tutaj mamy, nie da się tego przyrównać do żadnej materialnej wartości. Wszystkie zebrane w jedno dalej nie są tyle samo warte ile życie jednej osoby, nawet największego skurwysyna.
Dobra, dobra. Ludzie i tak zabijają na co dzień. Nie znam statystyk, ale w każdym kraju ginie codziennie ktoś z ręki drugiej osoby. Największe obrzydzenie wywołuje u mnie śmierć cywilów w konfliktach zbrojnych toczonych o jakąś pieprzoną ropę. Żadna wyższa wartość, a i tak inni stawiają ją wyżej niż życie drugiego człowieka. Aż bierze mnie na mdłości...Zadaję sobie pytanie, czy ja byłbym w stanie zabić? Nie teraz, kiedy siedzę spokojnie w pociagu oglądając zielone pola za oknem. Czy jestem w stanie doprowadzić się do takiego stanu frustracji połączonej z żywą nienawiścią do kogoś, żeby dojść do momentu kiedy nie wytrzymam. Kiedy wezmę nóż i zrobię z drugiej osoby kartkę wypisaną moją furią. Myślę, że jest to kwestia pewnej stabilności emocjonalnej. Nie takiej udawanej, gdzie pod kamienną twarzą kryje się istny wulkan. Każdy z nas inaczej zachowuje się wyprowadzony z równowagi. Jedni potrafią zachować trzeźwe myślenie. Inni są kłębkiem nerwów, który nie jest w stanie podjąć najprostszej decyzji. Są to skrajności, jednak każdy z nas jest bliżej jednego z wymienionych typów reakcji.
Ja znając siebie dochodzę do wniosku, że doprowadzony do sytuacji skrajnej byłbym w stanie to zrobić. Rozwalony psychicznie od wewnątrz zbierając kolejne elementy mojego dołka. Co czułbym później? Pewnie chwilową ulgę jak w każdej sytuacji, gdzie mam okazję wyładować emocje. Jednak kilka sekund później czułbym się jeszcze gorzej niż przedtem. Byłbym wypełniony poczuciem swojej głupoty i innych myśli, których nie umiem teraz nazwać. Złamałbym najważniejszą zasadę, która wypełnia mnie od dawien dawna. Nie mógłbym sobie spojrzeć sobie w oczy, a jedyne co czułbym do siebie to pogarda. Nie próbuję się usprawiedliwiać. Po prostu czuję, że moja impulsywność może wziąć górę nad kręgosłupem moralnym. Tak po prostu. A Wy jak myślicie? Jesteście w stanie?
środa, 2 kwietnia 2014
Yes, we can!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślę, że jeśli kogoś nie zabiłeś, to nie jesteś w stanie powiedzieć, co byś czuł po dokonaniu takiego czynu, choćbyś miał połączoną wyobraźnię Arystotelesa, Hemingwaya i Dostojewskiego razem wziętych. I kropka. Nasze wizje "jak by to było, gdyby..." pozostają tylko w sferze domysłów, ale rzecz jasna, to bardzo ciekawe, takie gdybanie. Można poznać swoją drugą stronę - jasną lub też ciemną.
OdpowiedzUsuńCo do tego, czy ktoś jest w stanie zabić, to moim zdaniem, tak, każdy to potrafi. Każdego można doprowadzić do takiego stanu, że wziąłby spluwę i wypalił bez mrugnięcia okiem. Weź pod uwagę przykłady, nawet takie z życia wzięte, jak bycie ofiarą niezwykle brutalnego gwałtu. Nie chciałbyś temu napalonemu kutasowi odstrzelić łba? Albo jakiś dupek zabił całą twoją rodzinę - będziesz się latami procesował w sądzie, żeby w końcu zobaczyć uśmiech mordercy, jak dostaje kilka lat w zawiasach? No nie, szybkie załatwienie sprawy jest lepsze. I ostatni przykład - jeśli wybuchnie wojna i dostaniesz powołanie do wojska, to chcąc czy nie chcąc, będziesz musiał zabijać. Po prostu żeby przeżyć.
Moim skromnym zdaniem każdy ma granice emocjonalną, po której przekroczeniu jest w stanie posunąć się do czynów, których by nie popełnił myśląc trzeźwo, po prostu gdzie ta bariera się znajduje to już zależy od charakteru i siły woli danego człowieka. Na pewno byłbym w stanie komuś odstrzelić łeb i nie wydaje mi się, że aby to uczynić potrzebowałbym załamania się wszystkiego - myślę, że jakbym miał możliwość, to poważniejszy dołek mógłby do czegoś takiego doprowadzić, nieważne czy to dobrze, czy nie (a wiadomo że, nie).
OdpowiedzUsuńW niektórych sytuacjach pozbawienie kogoś życia byłoby wskazane, jak mówił przedmówca - gdy mamy do czynienia z gwałtem, morderstwem bliskiej osoby albo ludobójstwem. Takiego chuja można byłoby zabić bez mrugnięcia okiem i chyba rzadko kto nie cieszyłby się z takiego obrotu spraw. Czasem powinno być takie pozwolenie, nawet gdy nie ma kary śmierci
Oczywiście, że nie jestem w stanie. Jednak blog służy mi m.in do gdybania i zastanawiania się co zrobiłbym w takiej sytuacji, jakbym się czuł itd. Chyba nie powiesz mi, że sam nie jesteś ciekaw jak byś postąpił? :)
OdpowiedzUsuńTak, tak. Ja stwierdzam, że sam bym zabił. Za innych odpowiadać nie mogę. Pewnie istnieją tak silne charaktery, które są w stanie nie złamać swoich zasad bez względu na to co dzieje się wokół nich. Szacunek dla nich.
Prawda. Niektóre czyny ludzi są nie do przyjęcia, ale prawo ma właśnie służyć temu, żeby takie sytuacje były jakoś rekompensowane i nie uchodziły płazem. Pozostaje kwestia tego, że a) jest to słabo realizowane, b) niektórych rzeczy wynagrodzić się nie da, to że ktoś zawiśnie na sznurku, nie naprawi życia dziewczynie, która już nigdy nie pozbędzie się gwałtu ze swojego życia.