sobota, 29 marca 2014

Pożar, ratunku!!

Rzeczą oczywistą jest, że nie będzie dzisiaj o klęskach żywiołowych na które, bez względu na wszystkie nowoczesne technologie, nie mamy wpływu lub jest on nikły. Zadałem sobie wczoraj pytanie - czy mam jakiś wpływ na swoją naturę? Czy warto całe życie się łudzić, że mogę być dobrym człowiekiem, że mogę się zmienić? Nie wiem.

Każdy z nas kiedyś w skutek popełnionych świństw oraz różnych doświadczeń myślał sobie, czas na zmiany, nie postąpię już tak więcej. Bzdura. Zazwyczaj nic z tego nie wychodzi, zaliczamy kolejny upadek, pogrążamy się w poczuciu swojej beznadziejności. Przychodzą kolejne dni, wszystko po nas spływa i wracamy do tego co było. Swoją drogą w takich sytuacjach najbardziej irytuje mnie zdanie ludzi, którzy nic nie wiedząc na mój temat, lubią dołożyć swoją cegiełkę do worka negatywnych uczuć zgromadzonych u mnie w środku, epicentrum moich problemów. Bo tak naprawdę większość naszych zmartwień i upadków to nasza wina. Możemy sobie wmawiać, że to ludzie nas zawiedli, że to wina tego świata. Śmieszne. Wszystko przez nas. To my jesteśmy tak bardzo ludźmi, że sami psujemy większość rzeczy, które sobie wypracowaliśmy. 
Wracając do tematu, zastanawiam się czy można jakoś zwalczyć w sobie tą złą ludzką naturę. Na pewno musielibyśmy pozbyć się uczuć ze swojego wnętrza. W końcu dużo sytuacji wynika z tego, że zamiast podejmować decyzje kierując się racjonalnym spojrzeniem, rzucamy się w wir uczuć. Mieszanka nienawiści, frustracji, furii przy decyzjach nigdy nie przynosi nic dobrego. Tylko szkoda, że nie potrafimy od tego uciec. Wręcz brniemy w to jeszcze bardziej. 
Kolejną taką sytuacją jest nasze lenistwo. Jest to najbardziej irytująca, mnie przynajmniej, cecha. Często trafia mnie po prostu szlag, kiedy nie mogę się wyrwać z jakiegoś swojego nieróbstwa. Nie mogę się skupić na niczym na chociażby godzinę, jest to po prostu niemożliwe. Widząc kolejny zmarnowany czas irytuję się jeszcze bardziej. Jednak nic to nie zmienia, bo jestem wobec tego jakoś bezsilny. Każdego kolejnego dnia próbuję to zwalczyć, oczywiście przegrywam, wkurzam się jeszcze bardziej. Wypełnia mnie całkowita chęć zmiany, ale niestety brakuje mi już siły na walkę. 
Przechodząc powoli do zakończenia dalej nie wiem czy można zwalczyć swoją naturę. Lenistwo, uczucia, pewne nawyki. Zapewne w kilku wypadkach może się to udać, bo dlaczego nie. Chyba jest to kwestia charakteru i samozaparcia w pewnych sprawach. Jednak może być tak, że w przypadku sytuacji krytycznej, znowu wyjdzie nasza ludzka natura, znowu zawiedziemy na całej linii. Życzę Wam udanych pojedynków z samymi sobą oraz licznych zwycięstw w takich walkach. Jedno jest pewne. Zwycięstwa, nawet te tymczasowe, mogą przynieść nam wiele dobrego. 

2 komentarze:

  1. Idealny "ja", a "ja" w rzeczywistości to także i mój problem. Myślę, że wszystkich ludzi tak ogólnie. I to jest frustrujące, że mimo prób i starań nie mogę stać się chodzącym ideałem, który robi na czas wszystko co sobie zaplanował, wstaje zawsze punktualnie (co do sekundy) i nigdy nie zapomina o mówieniu "dzień dobry".

    Tyle, że to jest chore myślenie. Ideał, o którym myślimy będzie zawsze tylko ideałem. I nigdy nie będziemy perfekcyjni, bo to przy ludzkiej naturze NIEMOŻLIWE. Ja uspokajam moje sumienie faktem, że się staram. Okej, nie zawsze wychodzi, mam swoje słabości i też upadam, ale hej, staram się, nie poddaję się. I z tego czerpię radość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że problem wszystkich. Każdy chciałby widzieć w lustrze co innego niż na co dzień. Bez takiej utopijnej wizji siebie ciężko stawać się lepszym, a tak jeśli postawić sobie poprzeczkę wysoko to jak ktoś jest odporny na liczne upadki to dobrze na tym wyjdzie. Cytując 'Przestań się dziwić, że masz ciągle pod górkę
    Skoro się pchasz na samą górę'. :)

    OdpowiedzUsuń