Dobra. Czas spakować plecak. Przede mną podróż na bezludną wyspę, co ja tam będę robił?! Co bym nie robił, jakoś trzeba się prezentować przed dziką naturą. Biorę najlepsze koszulki, stylowe nowe spodenki...wszystko mam. Hmm, może płyta, taaak, płyta musi ze mną pojechać. Po co? Nie wiem, ale jak spojrzę na samą okładkę to już odpłynę i wciągnę się w całą historię opowiedzianą na tym kawałku plastiku. Podchodzę do półki i co tu wybrać?
Pierwszy wybór padłby na 'Eternię' Eldo. Pomijając fakt, że nie mam jej oryginału ze względu na wyczerpany nakład i brak pieniędzy na zakup używki na allegro, biorę ją. Dlaczego? Po pierwsze widząc bezludną wyspę mam od razu widok siebie opartego o palmę, pijącego mleczko kokosowe i rozmyślającego o życiu. Oczywiście z uśmiechem na ustach, bo chłodny powiem od strony oceanu smaga moje lekko spocone ciało. Wokół mnie plaża...właśnie! Plaża...jeden z lepszych utworów na tej płycie, chociaż ciężko tak mówić o płycie, która rozwala na łopatki przy każdej z trzynastu umieszczonych tam utworów. Jak już jestem przy moim momencie odpoczynku to do głowy automatycznie przychodzi mi 'List z Ziemi'. Kolejny genialny kawałek, jeden z trzynastu genialnych! Podsumowując cała płyta ma charakter strasznie refleksyjny, pełno świetnych wersów i konceptów, które zwracają uwagę słuchacza na pewne problemy jak płytka relacja człowieka z Bogiem ('Połamany Ludzik') czy problemy dnia codziennego ("Odpowiedzialność"). Na pewno zmusza człowieka do zastanowienia się nad pewnymi sprawami. W dodatku warstwa tekstowa okraszona jest świetnymi, klimatycznymi bitami, które nadają jej strasznego uroku. Najlepsze wydawnictwo w całej karierze warszawskiego rapera i polskiego sceny hip-hopowej.
Ktoś może się przyczepić "Jak weźmiesz tą płytę nie mając jej na półce?". Nie wezmę, okej. Mam na tą okazję plan B. Moja alternatywa nazywa się 'The Wall', wydana została w 1979 roku i stała się już czymś więcej niż płytą. Jest pewnym symbolem. Pewnie ma to związek z filmem o tym samym tytule, który wyszedł trzy lata po ukazaniu się największego dzieła w karierze Pink Floyd na półkach. Jednak sama płyta jest już nieśmiertelnym klasykiem, którego wielkości nie da się zaprzeczyć. Płyta, która nie ma słabszych momentów, w dodatku opowiadająca tak ciekawą historię. Każdy kto obejrzał film ma w głowie kolejne sceny filmu podczas kolejnego odsłuchu.
Myślę, że z każdą z tych płyt byłoby mi na tej wyspie świetnie. Jednak przywoływała by wspomnienia ciepłego pokoju, wygodnej sofy i domowego hifi...ale nie ma co się przejmować sentymentami! :)
Myślę, że z każdą z tych płyt byłoby mi na tej wyspie świetnie. Jednak przywoływała by wspomnienia ciepłego pokoju, wygodnej sofy i domowego hifi...ale nie ma co się przejmować sentymentami! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz