wtorek, 3 czerwca 2014

Summary!

Tak jak pisałem w poprzednim poście nasz rytm życiowy, przynajmniej do osiemnastego roku życia, ustala szkoła. Żyjemy w dużej mierze nią. Nawet nie chodzi o ciągłe przejmowanie się ocenami czy kolejnymi sprawdzianami. Po prostu nasi znajomi wywodzą się ze szkoły, z nimi spędzamy czas. Zajęcia poza szkołą też napędzane są przez tą instytucję. Jesteśmy młodzi, szkoła jest wszędzie, nie ma na to rady. Jednak po jakimś czasie przychodzi dzień, kiedy kończy się taka szkoła jaką się znało. Co wtedy?

Nic. Znajomości pozostają, wspomnienia na zdjęciach czy kartkach i to by było na tyle. Jednak zastanawiam się teraz co mi tak naprawdę dała szkoła. Na pewno jakieś podstawy. Od dziecka byłem ciekawy świata i tego wszystkiego co dzieje się wokół mnie. Dlatego każdy nauczyciel, który okazywał mi wystarczająco troski i serca, żeby pokazać mi wszystko od tej ciekawszej strony, nie traktując swojej funkcji jako smutnego obowiązku zostanie przeze mnie zapamiętany. Dowiedziałem się sporo, a na pewno najwięcej o sobie. Może zabrzmi to trochę śmiesznie, ale większość dni była jakimś wyzwaniem. Bo trzeba było już coś umieć, zaprezentować się przed klasą, kończąc na prezentacji maturalnej przed komisją. Wszystko to było jakimś wyzwaniem, które wymagało ode mnie przygotowania się merytorycznego, ale też mentalnego. Był stres. Zawsze zależało. Można było poznać siebie działającego pod pewną presją, często narzucaną przez samego siebie, ale jednak warto spojrzeć na siebie od tej strony. Następnie szkoła uczy funkcjonowania w społeczeństwie. Klasy dobierane są zupełnie przypadkowo. Im większe miasto, tym większa przypadkowość. Za każdym razem masz do czynienia z obcymi ludźmi. Każdy jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Zawsze znajdują się w niej odmieńcy, często my sami nimi jesteśmy i jakoś trzeba w tej sytuacji się odnaleźć. Na pewno jest to szkoła życia, kiedy wrzucamy trzydzieści odmiennych charakterów, osobowości, stylów wychowania do jednego worka i każemy im żyć ze sobą po osiem godzin dziennie, spotykając się tak przez trzy czy nawet sześć lat. Byli ludzie, z którymi spędziłem nawet dziewięć lat w jednej klasie. Szacunek, że udało im się ze mną wytrzymać. Jednak jest to ciekawe doświadczenie. Jak przetrwać w pewnym środowisku. Oczywistym jest to, że podobnie będzie kiedyś w pracy, gdzie trafi na obcych ludzi. Tylko tutaj jest inna sytuacja. Przez cały ten czas mamy do czynienia z rozwojem. Widzimy jak ktoś się zmienia, w jakim kierunku idzie jego życie. Natomiast w pracy mamy do czynienia z ludźmi dorosłymi, którzy są raczej w pełni ukształtowanymi osobowościami. Szkoła to często strefa pewnych wpływów. Widzimy jak słabsze charaktery działają pod wpływem tych dojrzalszych czy mocniejszych. Ciekawy proces.
Czego jeszcze uczy szkoła? Pewnej ambicji. Wszelkie egzaminy czy sprawdziany są też pewnym pokazem naszych umiejętności na forum. Wiadomo, że nigdy nie mierzy się człowieka miarą jego ocen. To byłoby idiotyczne. Po prostu chodzi o samo podejście. Będąc młodym nikt nie chce być tym najgorszym. Każdy chce zdobyć uznanie. To dość oczywiste. Tego też uczy nas szkoła. Jakiejś chęci udowadniania innym swojej wartości. Czy jest to dobre czy nie? Ciężko orzec. Na pewno jest potrzebne.
Dla większości ukochanym przedmiotem był wf. To nie ulega wątpliwość. Możliwość odpoczynku między godzinami siedzenia w dusznych klasach, słuchania i notowania słów nauczyciela. Nie rozumiem młodych ludzi, którzy uciekają od zajęć rocznymi zwolnieniami. Nigdy tego nie zrozumiem. Dla mnie wf zawsze był czymś świetnym, na co czekałem cały dzień. Nie zaszczepił we mnie pasji do sportu, bo ona rozwinęła się zanim postawiłem swoje pierwsze kroki na szkolnych korytarzach. Jednak była bardzo pomocna w całym tym procesie dostarczając mi możliwości rozwoju (dzięki za wszystkich wfistów w moim życiu!) oraz brania w tym wszystkim udziału. Nie da się zmierzyć ilości szczęścia jaką dostarczały mi zawsze zawody sportowe w barwach szkoły. Liczne sksy. Tych wspomnień łatwo nie wymażę. Nawet nie chcę, bo są to moje najlepsze momenty ze szkolnych lat.
Oczywiście nie można zapomnieć jak świetną kopalnią znajomych jest szkoła. Wystarczy się zastanowić, gdzie poznaliśmy większość z nich. Wiadomo, że w szkole. Były kryzysy, byli ludzie do których pałało się nienawiścią. Jednak najważniejsze to docenić jak wspaniałych ludzi spotkało się na swojej drodze zupełnie przypadkiem, jak bardzo dopasowali się do naszych osobowości i jak świetną inwestycją dla naszej duszy i ciała jest spędzanie z nimi czasu, wielkie dzięki!
To byłoby na tyle. Chciałem jakoś tak sobie podsumować całą moją edukację szkolną. Dziękuję wszystkim, którzy brali w tym udział i do zobaczenia w przyszłości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz