Czasami warto wyjść na spacer. Szczególnie w tak pięknej wieczornej aurze. Jak wiadomo najlepszy moment to ten, kiedy miasto schnie po deszczu. Jest takie zamglone, mokre, wilgotne. Oczywiście na zewnątrz. W środku czuć troskę, spokój i samotność. Jest jak człowiek, który wypłakał swoje smutki w poduszkę po czym zasnął, coś pięknego. Dodatkowo w moim mieście można poczuć kolejny dodatek pod postacią nieprzyjemnego zapachu. Przywykłem do niego. Stał się dla mnie już atutem, niczym przyprawa do idealnie przygotowanego obiadu. Idę tak już chodnikami, jeszcze nie wyschły. Wszędzie zaskakuje mnie jakiś miły widok, tutaj zaszumi drzewo, miasto też może chrapać jak śpi. Pięknie unosząca się mgła w okolicach latarń. Tutaj jakiś kot spojrzy na Ciebie strasznymi oczyma z krzaków. Jeszcze ostatnie mrugnięcia Słońca zza horyzontu. Tak idziesz, idziesz. Myślisz. Dzisiaj wpadłem na coś, o czym mówiłem już pewnie kiedyś, ale wspomnę i teraz. Bardzo dużo rzeczy dzieje się w życiu samo i jakoś ciężko mieć na to wpływ. Często nasze starania są jak pukanie do opuszczonego domu, a czekanie bez oczekiwań daje rozwiązanie. Dziwna sprawa. Ironia losu. Wracasz do domu, artysta którym się ostatnio zajarałeś ogłasza wydanie płyty, potem znajdujesz kawy rozpuszczalne, które tak bardzo przydadzą się jutro, oj przydadzą. Wszystko tak samo. Czas coś zjeść, wypić herbatę i iść spać. W końcu. Zasłużony sen. Dobranoc.
"Dziś rzeczywistość jest inna, każdy ma swoje sprawy
gdzieś z boku jest przyjaźń.
Krążę bez celu po pustych ulicach, już świta
Wczoraj przeistacza się w dzisiaj"
P.S Zawsze jestem ciekaw czy za ludzkimi półsłówkami kryje się jakaś nieśmiałość, natura czy po prostu lekceważący stosunek do naszej osoby. Czy ktoś mi to wyjaśni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz