Yo!
Całe życie uczymy się jakiś umiejętności, raz jest to obsługa odtwarzacza CD, miksera czy gramofonów. Te dwa ostatnie do nauczenia z cyklu 'chciałem zostać DJem'. Jednak są takie zdolności nienamacalne. Bo kto może sprawdzić to co mamy w głowie? Nie bawmy się w psychologów. Jedną z takich jest coś na styl wewnętrznego balansu. Tylko nie w takim ogólnym rozumieniu. Mówię o poukładaniu sobie rzeczy w pewien specyficzny sposób. Traktując ludzi i sytuacje jak książki na półkach.
Chciałbym w końcu nauczyć się skupienia na jednej książce, bez siedzenia przy pięciu na raz, w dodatku wertując przeczytane już strony. To bez sensu. Bo każdy z nas zna to rozdrapywanie ran z przeszłości, mówiąc że to już za nami, przychodzi lekki kryzys i widzimy co się z nami dzieje. Myślimy o tym cały czas. W najgorszej na to porze, czyli nocy. Swoją drogą nienawidzę dni, kiedy życie mnie doświadczy na tyle w ciągu dnia, że poranny uśmiech zamienia się w wieczorną gorycz. Najlepiej zasypia mi się, kiedy mam wszystko ułożone i wiem po co wstaję następnego dnia, jakie wyzwania i cele stoją przede mną. Nienawidzę zasypiać z poczuciem pustki i braku planów, cholernie mnie to wpędza w dołek. Wysysa ze mnie energię. Dlatego warto mieć w życiu jakieś cele, do czegoś iść. No i nie rozdrapywać ran przeszłości, iść do przodu. Nie wpływać na teraźniejszość na bazie przeszłości, idiotyzm. Chociaż czasami polecam wykorzystywanie poprzednich doświadczeń jako pewnego alarmu w przypadku ludzi, ale to tyle. Czasami warto wybaczać, czasami lepiej coś wyjebać do kosza, wykopać jak najdalej od siebie. Druga sprawa to myślenie o tysiącu rzeczy na raz. Zamartwianie się czymś, chociaż nie mamy na to wpływu w danej chwili, ma to dopiero nadejść. Chciałbym umieć zamknąć sprawy relacji w momencie, kiedy one się niejako dzieją, a nie kiedy nic z tym nie mogę zrobić a o tym myślę. To jak myśleć o prasowaniu nastawiając pranie. Daj pan spokój. Świetna jest sytuacja, kiedy o pracy myśli się w pracy, o nauce języka przy książce, o chorobie bliskiej nam osoby będąc przy niej. Nie warto mieszać wszystkich sytuacji doprowadzając do tzw. mętliku we łbie oraz braku koncentracji. To ostatnie mnie też czasami zabija, straszna sprawa. Może to wewnętrzna nadpobudliwość, nie wiem, ale często i gęsto nie potrafię z tym wygrać. Swoją drogą ważne dla siebie rzeczy mogę poznać po maksymalnej koncentracji na danej sprawie. Kiedy idę na trening, jestem na boisku całym sobą zapominając o reszcie, wiem że to jest odpowiednie miejsce i czas! Teraz czas zagłębić się w podróż pociągiem, o takiej też jeszcze zdarzy mi się coś skrobnąć. Tymczasem dobrej nocy!
Całe życie uczymy się jakiś umiejętności, raz jest to obsługa odtwarzacza CD, miksera czy gramofonów. Te dwa ostatnie do nauczenia z cyklu 'chciałem zostać DJem'. Jednak są takie zdolności nienamacalne. Bo kto może sprawdzić to co mamy w głowie? Nie bawmy się w psychologów. Jedną z takich jest coś na styl wewnętrznego balansu. Tylko nie w takim ogólnym rozumieniu. Mówię o poukładaniu sobie rzeczy w pewien specyficzny sposób. Traktując ludzi i sytuacje jak książki na półkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz